Tea in the Sahara

Ten wpis będzie o herbatce na Saharze, ale nie wykonaniu Stinga, ale naszych beskidzkich górali. Wybrali się tam w ramach projektu „Górale na Saharze – Nomadzi w Beskidach” i pewnego dnia zaparzyli LOYD-a.

Wszystko możemy zobaczyć na filmie poniżej.

Wbrew pozorom picie gorącej herbaty na Saharze ma sens – otóż gorąca herbata podnosi ciepłotę organizmu, w wyniku czego wydaje nam się, że jest chłodniej niż w rzeczywistości. Mniej się pocimy, nie odczuwamy pragnienia spowodowanego upałem. Pamiętajmy jednak, aby z powodu braku pragnienia nie zapomnieć o odpowiednim nawadnianiu organizmu.

Przyrządzanie herbaty po marokańsku nie jest zbyt skomplikowane. Do czajniczka (najlepiej do 1 litra pojemności) wsypujemy trzy łyżeczki zielonej herbaty. Wlewamy pół szklanki wrzącej wody. Po chwili wylewamy ją tak, aby rozwinięte liście herbaty pozostały w dzbanku. Następnie do dzbanka wkładamy świeżą miętę, zapełniamy go prawie do pełna. Wsypujemy dużo cukru – nawet do 5 łyżeczek na szklankę herbaty. Zalewamy wrzątkiem i zamykamy dzbanek pokrywką. Możemy potrząsnąć dzbankiem, aby zawartość lepiej się wymieszała. Po 5 minutach herbata jest gotowa. Czasami herbatę marokańska parzy się dłużej, niektórzy nawet gotują ją w trakcie parzenia – ważne, aby nam smakowało.

Marokańską herbatę podajemy w małych szklaneczkach – często bogato zdobionych. Nalewamy ją z wysoka – dlatego do jej zaparzania najlepszy jest oryginalny czajnik – z wąskim dzióbkiem.  Nalewanie zaczynamy nisko i podnosimy coraz wyżej. W trakcie takiego nalewania herbata się nieco ochłodzi. Na jej powierzchni powstanie pianka czyli turban.

Film na temat projektu „Górale na Saharze – Nomadzi w Beskidach” – można zobaczyć poniżej.

https://www.youtube.com/watch?v=Ro34SXtqcbE